Operacja kręgosłupa
Zawsze jest strach, obawy, pytania na które ciężko znaleźć odpowiedz, ale człowiek chce wierzyć ,że się uda. Każdy zabieg jest obarczony ryzykiem, każdy nawet wizyta w gabinecie dentystycznym. Ale wielogodzinna operacja kręgosłupa to już prawdziwe wyzwanie. Niestety czasem życie zmusza nas do podejmowania bardzo trudnych decyzji. A operacja Julki własnie była dla nas najtrudniejszą decyzją w życiu.
Pełni nadziei, że operacja poprawi stan Julki i pozwoli jej lepiej funkcjonować, ruszyliśmy do Białegostoku do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego.
Termin operacji wstawienia prętów magnetycznych Julka miała na 7 lutego. Przygotowaliśmy się i Julka wyruszyła na salę operacyjną.
Niestety do operacji nie doszło, gdyż nie dojechała potrzebna aparatura(zawiódł kurier :-( ). Masakra. Było to dla nas bardzo trudne przeżycie.
Julka wybudzona wróciła na salę na Ortopedię . Miała już założony cewnik centralny, a to zawsze niesie ryzyko zakażenia.

Przez cztery długie dni czekaliśmy na operację. Jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że poznaliśmy cudowną Dziewczynę Miriam( która była już po operacji kręgosłupa) i jej rodziców.
dzięki nim ten czas stał się bardziej znośny. Julka mobilizowała Miriam do trudnego "zbierania" i chodzenia po operacji, a Miriam opowiada Julce rożne rzeczy i była jej najlepsza towarzyszką tych trudnych chwilach.

I no nadszedł ten najtrudniejszy poniedziałek. 11 luty....operacja. Nerwy nie do opisania....
W końcu doczekaliśmy się na anestezjologa, który poinformował nas , że wszystko jest dobrze Julka się wybudziła i już niedługo wróci na oddział.
Ucieszyliśmy się , bo baliśmy się, że Julka źle zniesie tak długie i ciężkie znieczulenia.
Z niecierpliwością czekaliśmy na dr Grabalę.
Gdy dr szedł do nas już z daleka widzieliśmy , że coś jest nie tak. Doktor był załamany. Gdy poinformował nas, że nie udało się wstawić Julce prętów magnetycznych, przeżyliśmy duże załamanie.

Niestety to nie był, jak się później okazało najgorszy finał operacji.

Julka wróciła na salę była na lekach przeciwbólowych, ale mówiła do nas logicznie, cieszyła się na nas i swoją Miriamkę, która przyszła pocieszyć swoją przyjaciółkę.

Niestety to co przyniosła noc i kolejny dzień, było dla nas kompletną katastrofą.
Całą noc czuwałam przy Julce, a ta nasza malutka kruszynka coraz bardziej się pogarszała. Gorączka mocno rosła, leki nie były w stanie jej zbić.
Wczesnym rankiem poprosiłam o konsultację anestezjologiczną, gdyż miałam pewność, że Julka potrzebuje wsparcia i specjalistycznej opieki jaką może mieć zapewnioną tylko na oddziale intesywnej terapii.
Zaraz po konsultacji przeniesiono Julkę na OIOM.

A tu w Białymstoku można być w sumie u dziecka tylko 2,5h. To strasznie mało. Ale gdy byliśmy akurat u niej zaczęła się dziwnie zachowywać. Dostała atak. Lekarka, którą zaalarmowaliśmy zaraz podała Julce leki wyciszające.
Julka przeszła bardzo rozległy udar.
Jej stan był naprawdę ciężki.
Ten czas jaki spędziła na tym oddziale był naprawdę ciężki. Dziecko bez kontaktu....Boże jak to się mogło tak potoczyć.
Jednak gdy tylko stan Julki został ustabilizowany i zostały zrobione wszystkie badania dzięki wielkiej pomocy Dr Śniatkowskiej zostałyśmy karetką przetransportowane do Poznania.
I to tu zaczęła się walka o naszą cudowna córeczkę.
Odpowiednie leki i ....Julka jest waleczna, udowodniła wielokrotnie, że nie tak łatwo można ją złamać. Że jej wola życia jest wielka.
I tym razem też nam udowodniła, że może.
Udar był rozległy i poczynił duże zniszczenia w mózgu.
Rokowania nie były optymistyczne.
Wielki smutek nie tylko w nas ale też w naszej kadrze medycznej..
Julka w praktycznie zerowym kontakcie, nieruszająca rękami, nie mówiąca...nasza mała iskiereczka szczebiotka nie mówiąca....Ból straszny ból...
Ale było coś jeszcze. Gdy tylko znaleźliśmy się na intensywnej terapii w Poznaniu poczuliśmy ogromną ulgę , wręcz radość.
Może brzmieć dziwnie, ale my którzy nie znosimy szpitali cieszyliśmy się, że jesteśmy tu wśród lekarzy, którzy nas dobrze znają i nie jedno już z Julką przeżyli.

Dobrze, że cuda czasem się zdarzają.
Julka wszystkich zaskoczyła. Zaczyna nas rozpoznawać, cieszy się na nas.
Po pięciu dniach próbuje mówić, język mocno pokiereszowany przez udar, ale niewyraźnie udaje się mówić.
Jest w kontakcie, strasznie szybko się męczy i
Prawa ręka(dotychczas dominująca i najbardziej sprawna) całkowicie bezwładna.

Po dwóch tygodniach wraca do domu.
Jest ciężko wszystko jest problemem...ale to nie ważne jesteśmy w domu.
Zaczynamy naszą ciężką walkę o odzyskanie naszej Juleczki sprzed operacji.
Będzie ciężko, ale jak zawsze nie poddamy się.
Wiemy, że do stanu sprzed możemy nigdy nie wrócić, ale póki mamy siłę będziemy walczyć.

Wszyscy już gotowi w blokach startowych. Nasza ekipa do zadań specjalnych (rehabilitantki, logopeda i nauczycielki) czekają już na Julkę.
Trzymajcie kciuki za dzielną dziewczynkę.


Dziękujemy wszystkim dzięki którym udało nam się przetrwać ten ciężki czas.


Ale najbardziej dziękujemy:
Pani Pielęgniarce Oddziałowej mgr Iwona Łapińska -Pani wsparcie i pomoc była nieoceniona w Białymstoku.
Miriamce i jej cudownym Rodzicom...byliście dla nas wielkim wsparciem tak daleko od domu
A najbardziej naszej niezastąpionej dr hab. n. med. Alicja Bartkowska-Śniatkowska oraz całemu zespołowi Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Pediatrycznej
 
Dodaj pierwszy komentarz
:
 
Julka Stefaniak
O Julce
16 lipca 2011r. urodziła się nasza długo oczekiwana Córeczka Julka. Niestety los nie był dla niej łaskawy i Julka od urodzenia cierpi na rzadkie schorzenie jakim jest artrogrypoza (sztywność wielostawowa).
 
Created by Bentus